Zarejestruj się

five × three =

Hasło zostanie wysłane na twojego e-maila.

Trochę mi nie wyszło

W niedzielę przed północą poprzedniego weekendu wróciłem do domu z Blog Conference Poznań 2016. Było to kilka bardzo intensywnych dni, gdzie zwłaszcza w piątek przelało się dużo potu. Nie będę was oszukiwał dałem mocno ciała. Jak do tego doszło? Kilka miesięcy temu rozpoczęły się zapisy na wspomnianą konferencję blogerską, wysłałem zgłoszenie lecz nie przyszło potwierdzenie przyjęcia wniosku. Całkowicie o tym zapomniałem i musiałem startować w drugim rzucie – tutaj także się nie udało. Pozostała trzecia (ostatnia) opcja zgłosić się jako wolontariusz. Udało się!!!

Pędzimy do Poznania – nie bez przygód

Mam to ułatwienie, że z Lublina do Poznania regularnie kursują bezpośrednie pociągi. Nie omieszkałem i w tym przypadku skorzystać z tej opcji. Niemal całą drogę do Warszawy spędziłem na stojąco na korytarzu. Nie z braku miejsc, ale z własnego wyboru – lubię oglądać obraz zmieniający się za oknem – siedzenie w przedziale niestety usypia mnie, a tego nie lubię. W Warszawie na centralnym dosiadła się Aśka, także z przygodami – spóźnienie składu, nieoczekiwana zmiana peronów – PKP nie rozpieszczało tego dnia pasażerów. Dotarliśmy do stolicy Wielkopolski – kolejne zaskoczenie – przywitał nas rzęsisty deszcz, który przeczekaliśmy pod drzewem w jednym z parków. Spacer do Hostelu Tey meldunek i w końcu chwila wytchnienia.

Jakież było nasze zdziwienie, gdy chcieliśmy wyjść na miasto i wrzucić coś na ząb. W recepcji pojawiła się grupa szkolna – masakra! Nic to głód zwyciężył, olaliśmy dzieciaki. Spacer po rynku pozwolił stwierdzić, że mamy do czynienia z jakimś „francuskim” jarmarkiem – dobitnie o tym świadczyła miniatura Wieży Eiffla. Kilkanaście minut spaceru po zabytkowej części Poznania i znaleźliśmy fenomenalną naleśnikarnię – Gramofon. Duży wybór dla tradycjonalistów jak i osób poszukujących nowych doznań smakowych. O tym jak bardzo nam posmakowały niech świadczy to, że kolejnego dnia zabraliśmy zabraliśmy na nie Janka – jednego ze współorganizatorów BCP2016. Powrót do hostelu to zaskoczenie – zaraz po północy nauczyciele nagle zaczęli ogarniać dzieciaki i rozpoczęły się wędrówki ludów do kuchni, pod prysznice i we wszelkie inne miejsca byle nie do siebie do pokoju. Tu pojawia się nagle bardzo głęboka myśl – weź tu człowieku przetłumacz komuś, kto ma mniej niż 140 cm w kapeluszu, że nie jest sam w hostelu. Na szczęście następnego dnia ich już nie było.

Cele

Wolontariusz, to jak każdy wie osoba, która zgadza się świadomie pomóc w zamian nie oczekując zapłaty. Ja jednak dostałem zapłatę. Miałem możliwość zobaczyć od środka jak przygotowuje się tak dużą imprezę dla blogerów. Po Blogotoku (relacja) było to dla mnie ciekawe doświadczenie. Załapać się także na kilka interesujących prelekcji, które dadzą materiał do przemyśleń. Kolejnymi celami na Blog Conference Poznań 2016 było odnowienie kontaktów, które zrodziły się na wspomnianym Blogotoku, spotkanie z członkami Mocnej Grupy Blogerów, a także nawiązanie nowych znajomości, co doskonale się udało.

Okiem wolontariusza

Przygotowanie tak dużej imprezy jak ta, to ogrom pracy. Cieszę się, że mogłem dołożyć do tego swoją cegiełkę, małą bo tylko „jednodniową” przed samą konferencją i dwa dni w trakcie samego spotkania blogerów. Całość ogarnęła grupa organizatorów, z którą bardzo dobrze mi się współpracowało i jeszcze długo będę ich mile wspominał.

Może w końcu przejdę jednak do sedna. Jako wolontariusze spotkaliśmy się o godzinie 11 w piątek. Musieliśmy wykończyć detale przed Blog Conference Poznań 2016. Szybkie przedstawienie się, kilka słów o sobie i zaiskrzyło – powstała nić porozumienia, po niespełna godzinie działaliśmy jak zaprogramowana maszyna. Transport z „podziemi” na „powierzchnię” minimalistyczną windą wbrew opinii wielu przebiegał nad wyraz skutecznie. Bez względu na to, czy były to kanapy, krzesła, wszelkiego rodzaju ulotki, wrzutki do giftpacków, czy kilkaset zgrzewek wody mineralnej. Jeśli tylko było trzeba to tworzyliśmy „taśmę produkcyjną” by wszystko sprawnie przerzucać. Jednak najlepiej sprawdzała się ona przy przygotowywaniu samych giftpaków – które w liczbie ponad 1000 sztuk przechodziły dwukrotnie przez nasze ręce, przez nieskoordynowaną dostawę poszczególnych wrzutek. Czy posegregowanie w 3 osoby alfabetycznie ponad 1000 identyfikatorów w mniej niż 30 minut. Wszytko trybiło, nigdzie nie było zgrzytów.

Pierwszy dzień Blog Conference Poznań 2016 to wyzwanie już od 8 rano. Uzupełnianie giftpaków, poprawki na sali wypoczynkowej oraz uruchomienie rejestracji gości. Mimo dużego przepływu osób w piątkę ogarnęliśmy podpisywanie list, wydawanie identyfikatorów oraz kolejne uzupełnianie giftpaków i wręczanie ich gościom. A w kolejce blogerzy sławni i znani, goście których poznałem w Kielcach, tacy których poznałem i czytałem w sieci oraz całkowicie mi nieznani. O 10.40 największą falę mieliśmy za sobą. Nieśmiało można było na krótkie chwile znikać z rejestracji by podsłuchać co nieco prelekcje. W połowie dnia obiad w doborowym toważystwie, a następnie kolejne prelekcje.

Drugi dzień Blog Conference Poznań 2016 rozpoczął się dla mnie tylko z pozoru łatwą lekcją przygotowywania latte pod okiem Mistrzyni Polski i 5 zawodniczki Mistrzostw Świata w parzeniu kawy – Agnieszki Rojewskiej (wygrany konkurs). Po jakiś 40 przygotowanych latte w końcu zaczęło mi wychodzić serduszko, które było celem do uzyskania na wierzchu kawy.

Sama impreza to już dużo mniejszy tłok. Na oko obstawiam, że stan obecnych był na starcie już o około 30% niższy niż w sobotę – zapewne większość z nieobecnych nie dała rady po afterparty. Zarejestrowało się kilka osób, które nie mogły dojechać pierwszego dnia. Było dużo mniej pracy. Nastał spokój – więcej czasu można było poświęcić na podsłuchiwanie prelekcji. Udało mi się dotrwać do ostatniego wykładu. Niestety nie mogłem zostać do samego końca, czyli przedstawienia wszystkich organizatorów i wolontariuszy oraz podziękowania im za te 3 dni ciężkiej harówki. Czekał na mnie pociąg uciekający w stronę zachodzącego słońca!!! Niestety nie, w całkiem przeciwnym kierunku – na wschód, a dokładnie do Lublina.

Closed door

Pierwszy dzień Blog Conference Poznań 2016 zakończyła nietypowa wycieczka do Closed Room. Pomysłodawcami byli Kasia i Kamil Lipińscy, a do zabawy przyłączyła się także Aśka, którą kilkukrotnie wam już polecałem na moim blogu. Zasady gry w takim „zamkniętym” pokoju są bardzo proste. Należy się z niego wydostać w ciągu 60 minut. Niezbędna przy tym jest współpraca i dobra komunikacja w zespole, oraz umiejętność analitycznego i logicznego myślenia, połączona z doskonałą spostrzegawczością. Bez tego nie ma szans na odnalezienie klucza do drzwi.

Napiszę krótko – to była genialna zabawa. A motywem przewodnim był gabinet szalonego lekarza. Poszukiwanie kolejnych wskazówek, łączenie faktów wciąga i daje dużą dawkę adrenaliny, a presja uciekającego czasu nie pozwala się zatrzymać w zbieraniu „okruszków”, które tworzą pewną historię. Finalnie udało nam się w nieco ponad pół godziny zdobyć upragniony klucz do drzwi.

Afterparty

Niestety udałem się na nie sam!!! Jednak koniec języka za przewodnika i już po chwili bawiłem się w świetnym towarzystwie. Nie będę się rozpisywał popatrzcie poniżej – fragment tego co się działo.

Blog Conference Poznań 2016 – na co mi to wszystko

Jak nazwa wskazuje – spotkania blogerów są dla blogerów. I tutaj moglibyśmy zamknąć temat. Lecz muszę dodać kilka słów. Czy warto było przyjechać na Blog Conference Poznań 2016? Oczywiście, że tak. Nie miej nigdy wątpliwości czy zgłaszać się do konferencji blogowych. Jedź! Nigdy nie będzie to czas stracony. Zawsze zyskasz! Wiedzę, którą samemu często trudno pozyskać oraz najważniejsze poznasz ludzi, którzy naprawdę są fenomenalni. Niezwykłe pasje, niezwykłe historie i twarze, które pozostaną Ci na zawsze w pamięci.

Prelegencie mam Cię w dupie – o ciemnej stronie mocy

Zaczynam o części blogerów myśleć jak jak o nauczycielach – wielu z nich zadufanych w sobie, wszechwiedzących i mających gdzieś każde szkolenie, w którym uczestniczą. Wiele osób miało prelegentów po prostu w „dupie” sorry za dosłowność, ale na górnej sali na wielu prelekcjach było tak głośno od rozmów na sali – zwłaszcza pierwszego dnia, że dziwię się iż ktoś z prelegentów się nie zdrażnił i nie przerwał swojego wystąpienia. Ciekawe czy sami przeszkadzacze chcieli by mieć taką widownię w czasie własnego wystąpienia, jaką stworzyli zaproszonym na Blog Conference Poznań 2016 gościom. To największy zarzut jaki mam do organizacji całego wydarzenia.

Poniżej lista lżejszych grzechów:

1. Brak oznaczeń gdzie znajduje się konferencja. Stary Browar to wielki obiekt i osoby będące w nim pierwszy raz mogą czuć się onieśmielone jego wielkością. Sama zaś Słodownia, gdzie odbyła się konferencja nie rzuca się w oczy. Na przyszłość można ustawić kilka „drogowskazów” przed nią z informacją o wydarzeniu.

2. Wiele osób skarżyło się na wolno przebiegającą rejestrację uczestników. Uwierzcie poszła bardzo sprawnie, jak na liczbę osób w kolejce i 5 osób ogarniających całość tego procesu, to zamknięcie kolejki z 500 osobami w 1h 20min uważam za wielki sukces.  Niestety umiejscowienie recepcji w niezbyt taktycznym położeniu – z jednej strony klatka schodowa, z drugiej wąskie drzwi nie ułatwiały nam tego zadania.

3. Brak łatwo dostępnego pomieszczenia na bagaż, to wielu gościom doskwierało. Doraźna lokalizacja w pomieszczeniu obok sali prelekcyjnej sprawiała, że często ktoś przewijał się przy ekranach z walizkami, plecakami i masą innych rzeczy w rękach.

4. Brak działającej klimatyzacji lub działała ona bardzo słabo, wymusiło to otworzenie okien, ale i tak nie poprawiło to komfortu w sali, gdzie odbywały się prelekcje. Przy oknach dało się wytrzymać, im bliżej pierwszych rzędów krzeseł tym atmosfera była bardziej gorąca – dosłownie.

5. Firmy zwijające „interes” w czasie trwania konferencji – postąpił tak jeden z większych sponsorów pierwszego dnia. Powiem wprost – nieładnie to wyglądało. Można było zaczekać do końca wystąpień, te zakończyły się zaraz po godzinie 17 i wtedy się zwinąć. Było to nieprofesjonalne.

6. Zmiany w planie dnia i obsuwa czasowa. Zawsze przy tak dużym wydarzeniu gdzieś w jakimś miejscu musi nastąpić poślizg. Jednak dało się to utrzymać jako tako w ryzach.

7. Obsługa „soszali” – wkradło się tutaj nieco chaosu. Co chwilę wypływało coś na fanpage konferencji. Same soszale można było jednak wykorzystać do integracji gości, wprowadzając kilka szybkich konkursów z ich wykorzystaniem pomiędzy kolejnymi prelekcjami.

Nie było aż tak źle – plusy

Blog Conference Poznań 2016 to nie tylko same minusy, o których przeczytaliście powyżej. Spotkanie blogerów jako całość to plus. Zaproszeni prelegenci przez dwa dni przekazywali swoją wiedzę oraz podpowiadali jak działać w blogosferze, by robiąc innym dobrze samemu osiągnąć sukces.

1. Prezentacja uznanych w środowisku blogerów, którzy zazwyczaj chętnie dzieli się swoją wiedzą. Po za kilkoma, którzy chcieli by wszyscy uważali je za gwiazdki. Ponownie mogłem porozmawiać z Tomkiem Tomczykiem, Andrzejem Tucholskim czy Michałem Szafrańskim, a także wieloma innymi uznanymi osobami w tym środowisku.

2. Motywacja – po rozmowach z podobnymi do siebie nabierasz pewności i wiary w siebie. Chcesz nawiązywać kolejne znajomości, rozmawiać, cieszysz się widząc kolejne uśmiechnięte twarze. Dochodzi co Ciebie, że masz w sobie potencjał nad którym trzeba popracować.

3. Mętlik w głowie – wynika z dwóch poprzednich. Zbierasz informacje, analizujesz je i nagle dochodzi do Ciebie, że obrana przez Ciebie droga nie jest idealna. Ktoś z większym doświadczeniem pokazuje Ci, w którym miejscu popełniasz błędy, co musisz naprawić by było nareszcie dobrze.

4. Kontakty i integracja z poznanymi osobami. Żadna inna okazja, jak konferencja blogowa nie daje Ci takich możliwości na spotkanie podobnych do siebie, pozytywnie zakręconych, wiecznie uśmiechniętych osób. Nie tylko blogerów, ale także specjalistów od socialmediów, SEO i innych wynalazków, których nazw często nie jesteśmy w stanie wymówić.

5. Wspólne obiady – nie od dziś wiadomo, że języki najlepiej rozwiązują się podczas wspólnego posiłku. Stawiasz obok siebie kilka stolików i już po kilku sekundach tworzy się przyjacielska atmosfera. Skąd jesteś, czym się zajmujesz, co robisz w wolnej chwili. Dziesiątki pytań, setki odpowiedzi.

Daj sobie szansę, daj się poznać, wykorzystaj do maksimum możliwości jakie daje takie spotkanie jak Blog Conference Poznań 2016. Ucz się jak najwięcej od innych, zapisuj wnioski i wprowadzaj je w życie. Nie przedstawiaj wymówek i nie tłumacz się tym, że nie da się czegoś zrobić. Masz w sobie potencjał, który możesz pokazać światu.

Ech te blogiery

Spotkałem mnóstwo fenomenalnych osób, niestety nie przełożyło się to na dużą ilość zdjęć, które tradycyjnie przywożę z każdego wyjazdu. Pomimo wszystko postaram się wymienić większość, tych których spotkałem ponownie lub dopiero co poznałem – zajrzyjcie do nich na blogi, to świetni ludzie.

Janek – Soczek Pomarańczowy – współorganizator całego tego zamieszania, z którym to pierwszy raz spotkałem się kilka miesięcy temu na Tour Salon. Ania – Okiem Mamy – również odpowiedzialna za prawidłowy przebieg BCP 2016. Dorota – Lumpatia – jedna z organizatorek kieleckiego spotkania blogerów – Blogotok, spędziliśmy dużo czasu porównując sposób organizacji obu konferencji. Kasia – 280 dni i Kamil – Kamil Lipiński – małżeństwo prowadzące blogi, które odwiedziło Blog Conference Poznań 2016 wraz z synkiem Filipem – to dzięki nim dowiedziałem się czym są Closed Rooms. Aneta i Krzysiek – Nasza droga do – bardzo zakręceni, ale pozytywnie. Małżeństwo, które na swoim blogu sprawiło mi mega komplement pisząc, że otworzyłem im oczy na PIWO. To miłe, gdy kolejną osobę udaje mi się przekonać do odkrywania stylów piwnych, a nie zamykania się tylko na lagera. Kasia – Relatywnie Obiektywna i Kuba – underDEV – kolejne niesamowite małżeństwo, które zarażało dookoła wszystkich uśmiechem. Marcin – Pojedzone – z którym już mieliśmy się zbierać z afterparty, gdy przy wyjściu natknęliśmy się na kolejną imprezę, ale już na powietrzu. Nie mógłbym także wspomnieć o Anecie – Aneta nie Zając – mała ciałem, za to kipiąca energią niczym wulkan oraz Ela – Fashion Voyager, którą zawsze można było poznać po „płonącej” fryzurze.

Mógłbym jeszcze wiele napisać, ale trzeba się o tym wszystkim przekonać osobiście. Wniosek z tego wynika bardzo oczywisty – widzimy się na kolejnej blogowej konferencji, gdziekolwiek by miała ona miejsce.

Jeśli dotarłeś do tego miejsca to wiedź, że tym wpisem popełniłem jak na razie najdłuższy wpis na blogu.

O Autorze

Cieszę się, że dotarłeś do tego miejsca. Liczę, że powyższy wpis Ci się spodobał. Jeśli tak, to uczyń mi ten zaszczyt oraz przyjemność - polajkuj, skomentuj lub udostępnij powyższy tekst. Bardzo łasy jestem na takie pochlebstwa. To one sprawiają, że mam więcej energii by sprawić Ci dobrze tym, co robię. Twoje niewinne kliknięcie sprawi, że więcej dobrych ludzi trafi do tego miejsca. Dla Ciebie to małe kliknięcie, dla mnie duża szansa. To jak będzie, pomożesz mi?

Podobne Posty

  • Miałyśmy być, ale później niestety okazało się, że w sobotę musimy być koniecznie w innym miejscu i akurat w godzinach, kiedy odbywało się BCP :( Szkoda. Niemniej jednak z chęcią pooglądamy prelekcje na YT, dziś już zaczęłyśmy, mamy nadzieję, że pojawią się wszystkie.

    • A widziałem identyfikatory i dziwiłem się, że was nie ma. Z reszta nie tylko ja. Na szczęście zapis wideo pozwala nadrobić braki. ;)

      • Aż tak znane jesteśmy? ;)

        • Ułożyłem alfabetycznie większość z około 1000 wszystkich identyfikatorów – uczestników, sponsorów, partnerów itp. Tak więc jak ktoś znajomy przewinął mi się przed oczami to łatwo to zapamiętywałem. ;)

  • Wojtek, cieszę się, że mogliśmy się spotkać, pójść razem na dobry obiad oraz wspólnie solidnie się zmęczyć. Jestem głęboko przekonany, że będzie jeszcze wiele innych okazji do spotkania się :) Dzięki za Twoje uwagi co do organizacji. Będą pomocne przy pracy nad kolejną edycją. :)

    PS. „Closed door” nie jest błędną nazwą, ale raczej częściej się spotyka z określeniem „Escape Room” ;)

    • Również się cieszę ze spotkania, od Tour Salonu minął już kawałek czasu. Był i obiad, była i kolacja. Ciekawym doświadczeniem było zobaczyć BCP od środka, niewiele osób miało na to szansę. Jeśli chodzi o uwagi to najbardziej przeszkadzały mi rozmowy na sali pierwszego dnia, pozostałe to raczej drobnostki :)

      PS Link do pokoju, w którym szperaliśmy – Closed Dor ;)
      https://www.facebook.com/closeddoorpoznan/?fref=ts

  • Bardzo miło było Cię poznać! :) podpisuję się pod uwagami dotyczacymi organizacji konferencji.

    • Także się cieszę, że się poznaliśmy. Dzięki za pomysł na zamknięty pokój – genialna zabawa. ;)

  • Parę razy stałam dosłownie metr od Ciebie, ale byłeś zajęty, wiesz aparat, ludzie te sprawy, to nie chciałam głowy zawracać :) Mnie też uderzyło to, że już o 14 firmy podjęły wielką ewakuację. Troszkę dziwnie się przez to czułam, wiesz, jak niedobitek na poprawinach.

    • I nawzajem – także widziałem jak przewinęłaś się kilka razy obok mnie. ;) Było zaczepiać zwłaszcza drugiego dnia. ;)

      Co do minusów – kilka niedociągnięć rzucało się w oczy. Jednak patrzę na nie z większym dystansem niż tylko „zwykli” goście. Bycie wolontariuszem na BCP uzmysłowiło mi jak wielka jest to logistycznie impreza i przy tym rozmachu zawsze pojawią się jakieś zgrzyty.

  • Wygląda na to, że to była świetna impreza:) Ja ma cel – być tam za rok i to koniecznie:) Podobnie z Blogotkiem. Im więcej czytam relacji z tych imprez, tym bardziej chciałabym tam być:) Pozdrawiam:)

    • Każde spotkanie blogerów to duża porcja informacji i nawiązanych kontaktów. ;)

  • Oł je! Świat jest mały, więc w skrócie napiszę ‚Do zobaczenia!’ ;)

  • Ogólnie najgorsze według mnie było właśnie to, że ludzie szli na górę na prelekcje, żeby urządzić sobie pogaduchy. Od środka sali jak się siedziało to przestawało się cokolwiek słyszeć. To nie było fajne, szczególnie, że prelegentom też to przeszkadza. Ja bym na następny raz zastanowiła się nad np zamykaniem drzwi w momencie rozpoczęcia prelekcji – tak, żeby to był sygnał dla uczestników że zaczyna się coś poważnego ;) niby głupie, ale takie dosadne rozgraniczenie działa. A ogólnie jestem pod wrażeniem, mimo tych drobnych grzechów ;) i… jakoś mi umknęło, że byłeś wolontariuszem! Nie wiem jak. Serio. Ale było miło Cię poznać :)

    • Dokładnie chcesz pogadać ze znajomymi to wyjdź, ale nie przeszkadzaj innym. Co do wolontariusza – dobrze się maskowałem ;) I wzajemnie miło było pogadać na afterze. ;)

  • Aneta Zajac

    Były niedociągnięcia, ale ja wybaczam konferencjom wiele :) ludzie są okropni, to wiadomo i nie umieją się zachować, ale to niestety trudno wyeliminować. Właśnie pod tym względem blogotok jest fajny, że jest za mało osób by sobie nawzajem przeszkadzać.

    No i super, że mieliśmy trochę czasu, żeby się złapać.

    • Hej Hej Hej wiesz za co Cię lubię……. ???

      Mała ciałem wielka swoją rozpierającą energią. ;)

      • Aneta Zajac

        <3

  • Konrad

    Zwinnie się czyta ten wpis i zarazem jeszcze większego animuszu dodaje to że pojechałeś tam jako wolontariusz i to daje Ci + bo znam i ja i znasz i Ty tajniki takiej konferencji. ;)

  • Jak na tak dużą konferencję to o czym piszesz, to nic. Konferencyjny standard. 6 za ogarnięcie kwestii identyfikatorów w takim krótkim czasie. Mam nadzieję, że tak samo sprawnie pójdzie organizacja na See Bloggers. :)

    • Wiesz ja byłem wolontariuszem z doskoku – nie udało mi się załapać jako normalny uczestnik. Pomagałem tylko dzień przed i w czasie samej konferencji, bo na co dzień mieszkam w okolicach Lublina a jak wiadomo konferencja miała miejsce w Poznaniu.

  • Ogólnie miło było Cię poznać :D Do zobaczyska na kolejnej konferencji!

    • I wzajemnie ;)

      Ciekawe dyskusje i impreza numer dwa przy wejściu, a właściwie na wyjściu. ;)

  • Ciekawe doświadczenie! W ogóle wydaje mi się, że wolontariat to świetna sprawa, zwłaszcza jeśli chce się coś poznać bliżej.

    • W wolontariacie – w różnych formach i miejscach – działam od jakiegoś 15-16 roku życia. Ponad połowę mojego życia. Daje on szansę na poznanie naprawdę fenomenalnych ludzi. ;)

  • I w tym oto momencie pociekła mi ślinka. Tak, taka ślinka, która pojawia się na widok wielkiej kupy pysznego papu.
    Chyba nadszedł czas, by ruszyć swój seksowny tyłek i również się wybrać na dobre blogowe spotkanie :)
    Dzięki Ci za relację :)

    • To ja ja się cieszę, dziękuję CI za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. To znak, że warto było siedzieć nad tekstem prawie trzy noce. ;)

      • Hehe ;) Zawsze warto, o ile sprawia to przyjemność :)

  • Wolontariat często otwiera drzwi, których wcześniej były zamknięte:) Poza tym zawsze mimo ciężkiej pracy pozostawia po sobie świetne wspomnienia i znajomości:)

    Paulina

    • Wolontariat w różnych formach to dla mnie ponad połowa życia. ;)

  • po raz kolejny utwierdzam sie w przekonaniu, ze muszę tam byc :D

  • Fajna relacja, wybieram się pierwszy raz, do zobaczenia! :)


Warning: A non-numeric value encountered in /public_html/wp-content/plugins/ultimate-social-media-plus/libs/controllers/sfsi_frontpopUp.php on line 64