Warning: A non-numeric value encountered in /public_html/wp-content/themes/valenti/library/core.php on line 1597
Zachęcony pierwszymi opiniami
Nikt zbytnio nie musiał mnie zachęcać bym zobaczył najnowszy film braci Russo – Kapitan Ameryka – Wojna bohaterów. Z jednej strony to chęć poznania dalszego rozwoju sytuacji między tytułowym Kapitanem Ameryką, a Zimowym Żołnierzem, z drugiej „wplątanie” w akcję kolejnych supermocnych graczy ze świata Marvela. Mimo wszystko pozytywne opinie podsycały zaciekawienie tym, jaki jest ten film. Wszak wszystkie produkcje z tej stajni odnosiły w ostatnim czasie gigantyczne sukcesy. Czy byłem usatysfakcjonowany, a może wręcz przeciwnie – zawiedziony tą produkcją przeczytasz poniżej.
Kapitan Ameryka – Wojna bohaterów
Ten film to kontynuacja historii Zimowego Żołnierza, w którym to Steve Rogers toczył walkę przeciw swojemu przyjacielowi sprzed lat. Bucky Barnes, został poddany praniu mózgu przez organizacje HYDRA, stając się wierną jej rozkazom „maszynie”. Historia startuje w chwili, gdy Avengers usiłują złapać Crossbones’a. Niestety w wyniku akcji giną cywile, to przelewa czarę goryczy w międzynarodowym świecie polityki. Od tego czasu ONZ chce narzucić protokół, który będzie pozwalał na działania Avengers tylko i wyłącznie za ich zgodą. Wyrzuty sumienia sprawiają, że Tony Stark podpisuje wspomniany dokument. To staje się przyczyną podziału w grupie. Część staje po stronie Iron Mana, cześć po stronie Kapitana Ameryka. Do akcji wkracza Zimowy Żołnierz, przeprowadza kolejne akcje mające na celu destabilizację sytuacji na świecie. Do czarnych charakterów dołącza Helmut Zemo, o którym na początku praktycznie nic nie wiemy.
Początek filmu, który ma za zadanie zawsze ustawić nas w w pewnych ramach wypada dosyć blado. Poza sceną walki z Crossbones’em wieje nudą. Dopiero z czasem akcja się rozkręca, co nie zmienia faktu, że nudnych lub cukierkowo słodkich scen w filmie Kapitan Ameryka – Wojna bohaterów także nie brakuje. Stark nagle ma moralnego kaca, kieruje się irracjonalnymi pobudkami. Z cwaniaka i właściciela niebotycznej fortuny zmienia się z najzwyklejszego marudę. Steve Rogers – niewiele lepiej, ma się wrażenie dwoistości tej postaci. Coś mówi, co innego robi.
Konflikt interesów pomiędzy głównymi „gwiazdami” zamienia się w rzeczywistą walkę, po przeciwnych stronach konfliktu stają postaci, które pojawiały się w poprzednich filmach Marvela. Dopiero w tym miejscu na poważnie zaczyna się coś dziać! Kulminacją tego są wydarzenia na lotnisku, gdzie widzowi serwuje się wielką bitwę ociekającą efektami specjalnymi. Nic nie razi po oczach, wręcz przeciwnie – robi wrażenie! Bez niej film byłby bezwartościowy. W walce dodatkowo pojawiają się Ant-Man oraz Spider-Man. W tym momencie w sumie wszystko mogło by się skończyć, a Marvel mógłby stworzyć kolejną cześć i zgarnąć kolejna wielką pulę kasy.
Scena na lotnisku to jednak nie finał filmu Kapitan Ameryka – Wojna bohaterów. Ostatecznie Steve Rogers i Bucky Barnes odlatują z lotniska w kierunku Syberii, gdzie mieści się tajna baza, w której „zaprogramowano” Zimowego Żołnierza. Tutaj niestety mocno się zawiodłem. Powinno się wydawać, że Helmut Zemo nasz czarny charakter, który pierwszy tam dociera obudzi z hibernacji pozostałych Zimowych Żołnierzy, by jatka jeszcze bardziej się rozkręciła. A on zabija ich strzałem w głowę, gdy smacznie sobie śpią. Jedynym jego celem było zwabienie w to miejsce Bucka Barnesa i Tonego Starka, Steve Rogers jest tylko na dokładkę. Dwaj pierwsi mieli się pozabijać, gdy na jaw tylko wyszła prawda o śmierci rodziców Starka. Walka trójki bohaterów wygląda fenomenalnie od strony wizualnej, ale od początku już było wiadomo, że Iron Man ją przegra, bo tak kreowana była historia w filmie. Zakończenie filmu trąca filozofią i to taką poważną, do tej pory traktowaną bardzo po macoszemu adaptacjach komiksów.
I tak na niego pójdziesz
Kapitan Ameryka: Wojna Bohaterów to film, na który zakochani w superhreosach Marwela pójdą bez wahania. Nie będą miały dla nich znaczenia jakiekolwiek opinie w sieci i nie tylko w niej, tak te pozytywne jak i negatywne. Szkoda, że konflikt Kapitana Ameryki i Iron Mana, jest słabo pokazany jak na film,który trwa 140 minut. Chyba liczba komiksowych postaci przewijających się na ekranie uniemożliwiła jego szersze pokazanie. Każdy wam powie, że musicie wybrać którąś ze stron konfliktu, niestety tak jak wspomniałem wcześniej Iron Man z automatu musiał go przegrać.
Srutututu trąbka z drutu
Film Kapitan Ameryka – Wojna bohaterów ma w sobie wiele plusów. Najważniejszy z nich to efekty specjalne. Kolejnym powinien być dubbing, z którego słyniemy zwłaszcza w przypadku animacji. A co tutaj mamy? Chwilami teksty są tak drętwe, że biją na głowę suchary samego Karola Strasburgera. Mistrzem słabego słowa jest tu sam Spiderman, który spycha w odstawkę samego Iron Mana ze swoją „błyskotliwością” słowa. Gdyby nie to film dostał by więcej punktów na mojej skali.
- Gdyby nie dubbing było by zdecydowanie lepiej z oceną końcową.