Pierwsza taka majówka
Na początku roku, w nie tak dalekiej od Lublina Poniatowej ruszyła produkcja piwa rzemieślniczego. Browar Zakładowy, bo o nim mowa w miniony weekend otworzył dla miłośników piwnego craftu swoje bramy. I wykonał to w sposób mistrzowski – „majówka” okazała się strzałem w dziesiątkę. Udało się zgromadzić smakoszy na bardzo kameralnej imprezie.
Niemal idealnie
Tak jak powyżej – było niemal idealnie. Doskonałe piwo, którego na szczęście nie zabrakło. Browar, który otworzył się dla gości, każdy kto tylko chciał mógł zwiedzić jego zakamarki i poznać tajniki warzenia piwa. Wreszcie ludzie, dla których piwo jest czymś więcej niż tylko „małym jasnym”. Z osobami, z którymi otwarcie można porozmawiać o piwie i kulturze jego picia, o piwnej rewolucji jaka nastąpiła w ciągu kilku ostatnich lat. Jednak był jeden zgrzyt – jednak od razu trzeba mocno podkreślić, że niezależny od organizatora. Majówka kilka razy została okraszona deszczem. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło – wszyscy przenieśli się do „strzelnicy”, gdzie na skrzynkach i paletach dalej kontynuowano piwną ucztę, co również pozytywnie wpłynęło na klimat spotkania.
Kilka słów z pasjonatem
Z Bartkiem – pomysłodawcą utworzenia Browaru Zakładowego można było swobodnie porozmawiać, sam także zagadywał gości, zbierał opinie i chętnie dzielił się informacjami. Skąd pomysł, dlaczego akurat Poniatowa, dlaczego takie a nie inne style piwne. Rozmowy przy zacnych trunkach kleiły się i mogłyby trwać w nieskończoność. Ale wszystko wyjaśni wam sam Bartek w filmie, który został na nagrany kilka miesięcy wcześniej przez Polskie Minibrowary.
Kilka słów o piwie
Dwie z propozycji Browaru Zakładowego miałem możliwość spróbować już wcześniej. Były to „Czarna robota” – żytnio-owsiany stout oraz „Po robocie” – wędzony porter. Pierwsze to trochę nie mój świat, bardzo mocne w aromacie i smaku, przypominające mi smołę – wiem jednak, że znajdzie swoich fanów. Drugie z wyraźnie zaznaczonymi wędzonymi nutami, nieco lżejsze w smaku i aromacie, lecz dużo lepiej podchodzące mi w degustacji.
Majówka była doskonałą okazją by zdegustować pozostałe propozycje z Poniatowej, od razu uprzedzam nie wszystkie się udało sprawdzić – chyba bym takiej ilości w sobie nie zmieścił. Wracając jednak do tematu pierwsze, które sprawdziłem to „Brama wyjazdowa” – amerykańska pszenica. Piwo o jasnej barwie, niefiltrowane i nieprzejrzyste. Lekkie i bardzo orzeźwiające, przyjemne w smaku i aromacie – kojarzące się z cytrusami. „Ciężki ładunek” – podwójne IPA. Trunek bardzo zdradziecki – łatwo pominąć fakt o wysokiej zawartości alkoholu, którego się nie odczuwa. Wyraźnie wyczuwalne w aromacie chmiele, a w smaku goryczka. „Bumelant” – polskie ciemne ALE – bardzo fajnie zbilansowane piwo, treściwe i aromatyczne. Ostatnim trunkiem, który sprawdziłem był „Fajrant” – sesyjne IPA – niezbyt mocno odfermentowane piwo, w smaku i aromacie wyczuwalne cytrusy i odrobina żywiczności.
Czy było warto?
Zdecydowanie tak, choć pogoda chwilami nie rozpieszczała. Taka majówka to idealne rozwiązanie na wyjście do konsumenta. Konsumenta świadomego i wiedzącego czego szuka. To także doskonała okazja by pierwszy raz spotkać się z craftem, by dowiedzieć się czym jest oraz czym różni się od wielkoskalowej produkcji największych marek sprzedających swoje wyroby w Polsce. Chłopakom z Poniatowej wypada tylko życzyć powodzenia, zwiększenia produkcji i coraz szerszego grona sympatyków własnych wyrobów.
PS Już niedługo nieco więcej na blogu o craftowych produktach z Browaru Zakładowego w Poniatowej.