Hipokryzja – gdzie jest jej szczyt?
Hipokryzja posłów sięga daleko, ale że aż tak. Można o niej mówić dużo, ale ostatnio przeszła ona moje wszelkie oczekiwania. Co się stało? Część posłów będących członkami Sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu chce ogłosić rok 2015 rokiem Anny Przybylskiej. O tym pomyśle wspomniał Super Express pisząc. „Chwalebna inicjatywa parlamentarzystów poruszonych śmiercią aktorki.” A ja się pytam o co tu chodzi? Hipokryzja pełna gębą.
Czy posłowie nie mają się czym zajmować w tej komisji? Jak widać chyba muszą o sobie przypomnieć przed kolejnymi wyborami. Wykorzystując do tego śmierć Anny Przybylskiej. Jestem ciekawy czy ktoś z osób, które wyszły z tym pomysłem znał panią Annę osobiście, a tym bardziej spotkał z nią w czasie walki z nowotworem? Wątpliwe. Nie ma to jak zbijać potencjał wizerunkowy na czyjejś tragedii.
Panie i panowie z tej komisji mogliby się zając prawdziwymi problemami polskiej kultury. Często jej nijakością, tandetą i kiczem. Wspierać jej rozwój, twórców a przede wszystkim upowszechniać i ułatwiać do niej dostęp. Nadmienię tylko, że do konkurencji o „patrona” roku wśród członków komisji rywalizują ze sobą papież Jan Paweł II, kronikarz Jan Długosz czy Polski Teatr Publiczny. Co to jest? Jakiś konkurs!
Wszechobecny żer
Zresztą co tu dużo mówić o politykach żer na Annie Przybylskiej największy jest na facebooku. Rozumiem to, że ponad 17,6 tys. udostępnień, 17,3 tys. komentarzy, ale 19 tys. „Lubię to”, na oficjalnym FP Anny Przybylskiej, która odeszła po walce z nowotworem. Ale taka liczba polubień to hipokryzja i kuriozum. 19 tys. osób „lubi śmierć Anny Przybylskiej”. Jestem w stanie zrozumieć, że są czasy socialmediów. Wszystko co się da umieszczamy w wirtualnej przestrzeni, ale to już przegięcie. Przestańcie stawiać wirtualne świeczki, a potem je lajkować. Lepiej wyjdź do kościoła i pomódl się kilka minut za zmarłego.
Śmierć osoby publicznej to temat, który każdy powinien zachować dla siebie. Epatowanie tym, bo nagle chcę pokazać „patrzcie mam wirtualne uczucia”, ale wirtualne nie równa się realne. Jasne możne mnie krytykować w końcu jestem „Nioebiektywny”. Obiektywni dalej będą zapalać wspomniane świeczki aby pokazać, jak bardzo przeżywają stratę, choć wcale tego nie robią.
Ale miało być tez o żerowaniu na śmierci Anny Przybylskiej. A więc proszę bardzo ilekroć śmierć dotknie znaną osobę momentalnie pojawiają się facebook’owe fermy fanów, które szybko trafią na aukcję w Allegro. „Bijemy rekord polubień dla Anny Przybylskiej” – takich stron pojawiło się kilkanaście. Czy to wyraz sympatii dla aktorki, albo próba uczczenia jej pamięci? Dla mnie to wątpliwe. Krytycyzm tematu nakazuje mi twierdzić, że większość sprzeda taką stronę lub na niej zarejestruje własną z nową nazwą, mając już na starcie kilka czy kilkanaście tysięcy polubień.
Hipokryzja z bardzo klarownym przykładem tego typu „uczciwych zachowań” było wykorzystanie fanpage „Bijemy rekord polubień dla Kasi Markiewicz”, uczestniczki talent show, która zmarła czasie realizacji programu. Identyczna historia dotyczyła Łukasza Berezaka. Chorego chłopca, który uczestniczył w zbiórce pieniędzy w czasie finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Szybko pojawiła się strona, która zebrała 800 tys. polubień. Finał sprawy? Kolejna hodowla fanów, która została sprzedana.
Tak więc mniej hipokryzji i żeru, a więcej normalności.