Walentynki – nawet mi nie przypominaj
Żadne inne komercyjne święto nie jest tak sztuczne, landrynkowe, plastikowe i w ogóle słitaśne jak Walentynki. Nic nie generuje takiej ilości chłamu jak te 24 godziny – może poza startem kampanii bożonarodzeniowych i wielkanocnych w sieciach sprzedaży na 3 miesiące przed właściwym terminem. Nic bardziej sztucznego się chyba się już nie da stworzyć. Jeśli będę miał ochotę, to sprawię kobiecie „walentynki” dowolnego dnia roku. Tylko niech nikt mnie nie zmusza do tego, bym to robił wtedy, kiedy wmówiono to szarej masie. Nikt nie będzie mnie w to wciągał i dyktował warunków.
Nie bo…
- Żal mi tej masy niedowartościowanych panienek, które pójdą w walentynki do kin na 50 twarzy Greya tylko po to, by się jeszcze bardziej zdołować.
- Nie lubię wciskania mi na siłę komedii romantycznej i innych babskich filmów – będę chciał to sam obejrzę, ale nikt mnie na siłę nie zmusi do tego.
- Dość mam namolnie wysyłanych esów przez operatora komórkowego, czasami kilka razy dziennie o promocji kosmetyków tylko dla mnie w pewnej sieci salonów na hasło – Walentynki.
- Nie lubię trwonić pieniędzy na czerwonego lizaka w kształcie serca tylko dlatego, że tak wypada. Albo pralinki za horrendalną cenę, skoro potrafię takowe przygotować sam.
- To infantylne – to jak podarować dwa identyczne misie, z tym że jeden z nich będzie miał czerwoną wstążkę na szyi z serduszkiem. Tani chwyt marketingowy działający tylko na walentynkowych frustratów.
- Każdy związek ma prawo mieć swoje walentynki kiedy tylko ma na to ochotę, a nie podporządkowywać się pod ogół.
- Drażnią, choć powinienem użyć mocniejszych słów, wszechobecne róż i czerwień połączone z motywem serduszek i misiów, aż się na wymioty zbiera.
- Dość mam słuchania w każdej stacji radiowej ckliwych piosenek o miłości, w kółko to samo, a jedyna chwila wytchnienia to serwis informacyjny.
- Nie lubię być sterowany niczym laleczka w teatrze kukiełkowym i postępować tak, jak mi zagrają.
- „I love you, jeśli i Ty mnie love me – to odeślij to do kolejnych 10 osób, w tym do mnie” Jak ja nie cierpię tych łańcuszków, które przysyłają sfrustrowane dziewczątka na FB.
- W zdrowym związku takie wynalazki nie są potrzebne, bo każdy dzień jest walentynką.
Nie, nie i jeszcze raz nie!